evans

wyszedł, z davidoffem w ustach. to, że miał papierosa, nie znaczy, że go palił, rajt? zmrużył oczy, od słońca, oho, trzeba zrobić dział pogoda i wyjął z kieszeni rurek swoją czarną zippo.

szła oxford street, co wiązało się z tym, że minęła sklep evans, pijąc podwójnego starbaksiane espresso i odrobinę chwiejąc się na szpilkach, bo potrąciła ją jakaś emigrantka z kolumbii. szybko przejrzała się w witrynie sklepowej i dochodząc do wniosku, że jak zawsze dobrze wygląda, co nie, ruszyła dalej.

skromna. jasper nie przeglądał się sklepowej wystawie, a tyłkowi prady. przykro mi? prawie podpalił sobie rękę, zamiast papierosa, ale w końcu udało mu się yy dotrzeć! i zapalił. nikotynka w płucach, była dla niego zbawieniem. ruszył szybkim krokiem za pradą, nie wiedząc, że to prada, potrącając też niektórych ludzi, ale kto by się przejmował.
- hm, hej, eeej w którą stronę starbucks? - nie to, że on prawie się wychował na oxford street i dokładnie wiedział, w którą stronę starbucks, ale co miał powiedzieć, to nie poznań, tutaj nie wjebują kebabów. <3

to teraz się razem pojarajmy https://2img.net/h/i62.photobucket.com/albums/h107/trf_album/l_13c54e8c671e5e3a4b527ba00fc6c7d0.jpg <3333333333333333333333333333
faktycznie, tylko w poznaniu wjebują kebaby <3 prada zwróciła twarz w jego stronę, bo praktycznie ją dogonił i szedł obok, rajt? zatrzymała się, początkowo mierząc go wzrokiem, a gdy doszła do wniosku, że go nie zignoruje, bo wydaje się milusi, odpowiedziała, unosząc lewą brew, że tuż za jego plecami. i wskazała dłonią, w której trzymala ów kubeczek ze swoim espresso. poprawiła jedwabny szalik burberry, wystający zza kołnierza skórzanej ramoneski.

okej, a jasper chciał wjebać kebaba z pradą. ..... .. . .... . . okej, cicho :d. gdyby to był ktoś pokroju noasia, to pewnie by się zaczerwienił i nie wiedział co powiedzieć. ale jasper, jest osobą zbyt pewną siebie, by tak się stało. obdarzył pradę uśmiechem, raczej szerokim.
- no jasne, wiem. wychowałem się w londynie. jestem jasper - powiedział otwarcie, przyglądając się pradzie. oblizał spierzchnięte usta, ale to nie miało znaczyć, że wjebie z nią kebaba, tylko po prostu miał spierzchnięte usta, rajt?

- prada. - odpowiedziała, początkowo patrząc w bok i pijąc kawę. potem wbiła w niego wzrok, nie wszyscy za tym przepadali, pierwszoklasistki bały się Prady :c okej, nieważne. uśmiechnęła się do niego, pomyślała, że jest niczego sobie. wydawał się jej znajomy, ale nie miała pojęcia, skąd mogłaby go kojarzyć. zazwyczaj to ludzie kojarzyli ją.

zmrużył lewe oko, zastanawiając się nad tym, czy woli żeby padało, czy woli żeby świeciło słońce. póki co pierwsza opcja była lepsza, ale tym się nie przejmujmy, bo w gruncie rzeczy słońce świeciło, rajt?
- prada? masz coś wspólnego z siecią tych sklepów? - bo może jej rodzice są założycielami. okej, rodzice to raczej niemożliwe. poza tym, prada miała raczej przyjemny wyraz twarzy i zwierzę ci się, że jasper jej się nie bał.

roześmiała się, bo przecież właścicielką prady jest miuccia prada, conie.
- hej, nie. po prostu moja matka obsesyjnie kupowała jej torebki jak była ze mną w ciąży i i i chciała, żebym miała oryginalne imię, co chyba jej się udało. i chciała zrobić na złość moim konserwatywnym angielskim dziadkom ze strony ojca. - przygryzła papierową krawędź kubka, ciągle się uśmiechając.
i jako, że słoneczko świeciło, miała na czubku głowy swoje rajbany!

- no, to w sumie bardzo kreatywne z jej strony. w mojej klasie w liceum było chyba z cztery kate, trzy sophie i pięciu matthew - przewrócił oczami, przyglądając jej się kątem oka - jasper to też raczej pospolite imię, ale moja mama już tak ma. no wiesz, mój brat nazywa się martin. pochodzisz z londynu, prawda?
podrapał się po ciepłym, zapewne nagrzanym od słońca karczku.

pokiwała twierdząco głową, szukając w zasięgu wzroku śmietnika.
- jasper? - zwróciła się do niego. - w sumie to rzadkie imię. jak byłam dzieckiem to znałam jednego jaspera, chyba jakiś syn znajomych. - przyznała, taka mala retrospektywa jej jakże udanego i w ogóle cudownego życia. podrapała się po policzku.

- no nieważne. słychac, że jesteś z londynu. pełno tutaj obcokrajowców, którzy myślą, że potrafią mówić tak jak my. to znaczy, ja nie jestem rasistą, pójdziesz ze mną dziś na drinka? huh, jest za gorąco - no cóż, to było takie typowe dla jasperka, mówił szybko, dużo i pomieszanie, aczkolwiek mogła wyłapać jego propozycję z całego monologu.

- teraz? czy wieczorem? - osobiście nie miała nic przeciwko, żeby iść na drinka teraz, co z tego, że zerwala się z biologii i powinna grzecznie siedzieć w szkole. jej było trochę zimno, ale newermajnd, nie podzieliła się tym z jasperkiem, mjuczja by mu już opowiedziała o śmierci jej rybki, ale prada była bardziej zachowawcza, przynajmniej na początku. - masz papierosy? - zapytała, bo przypomniała sobie, że chyba coś palił, jak ją zagaił. uśmiechnęła się do niego, jak słodko!

są wakacje, jaka biologia.
- raczej wieczorem, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście - no, ja też, w zasadzie to zaraz wychodzę, ale póki co robię się, conie. spoglądał na długie nogi prady i......zamknij się mózgu. no cóż, jasper to taki mały penisek, to znaczy z jego peniskiem jest wszystko w porządku i wcale nie jest mały, ale właśnie. zamiast mózgiem, to myśli penisem. i jajami. przykro mi? - mógłbym na przykład po ciebie wpaść, o dwudziestej? chyba, że wolisz wcześniej, ja w zasadzie będę wolny już od siedemnastej.

sori bambino.
- hm, trudno mi powiedzieć. - przyznała szczerze, nie wiedziała, czy super dziadkowie nie wpadają z wizytą, a poza tym słyszała, że jej pseudo kolega edi jest w mieście :d - umówmy się na telefon. - wyciągnęła komórkę z kieszeni, gotowa zapisać jego numer.

- w porządku. daj mi swój numer i do ciebie zadzwonię, okej? - wyjął też swoją komórkę, której mu jeszcze nie zrobiłam, ale zrobię. rzucił uśmiech numer cztery w stronę dwóch dziewczyn przechodzących nieopodal, a one tylko zachichotały. no cóż.

nie zachichotały, tylko zakrztusiły się kebabem,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
podała mu numer, uśmiechnęła się, cmoknęła go w policzek i poszła!
onajestzamiła.

a on potem zadzwoni )